W drugiej połowie 2005 roku władze chińskie otworzyły w okolicach Lhasy duży zakład karny Czuszur (chiń. Qushui), w którym osadzono setki skazanych z najwyższymi wyrokami, w tym wielu więźniów politycznych z Drapczi. Według wiarygodnych tybetańskich źródeł ciemne cele i ścisły nadzór czynią nowe więzienie jeszcze gorszym od osławionego Drapczi. W listopadzie 2005 roku, po latach negocjacji z Pekinem, pierwszą wizytę w ChRL złożył M. Nowak, Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. Tortur oraz Innego Okrutnego, Nieludzkiego lub Poniżającego Traktowania albo Karania, który stwierdził, że „praktyka stosowania tortur" nadal ma w Chinach „charakter powszechny", oskarżając przy tym władze o „utrudnianie misji", „zastraszanie ofiar i ich krewnych przez służby bezpieczeństwa", „śledzenie" oraz „fizyczne uniemożliwianie spotkań". Nowak rozmawiał z trzema więźniami politycznymi z Czuszuru i wezwał potem Pekin do ich natychmiastowego zwolnienia. Co najmniej jeden z nich, były mnich Dzigme Gjaco (chiń. Jinmei Jiacuo) odbywający karę 18 lat więzienia za „działalność kontrrewolucyjną i podżeganie do separatyzmu" - pierwotny wyrok podniesiono w więzieniu o dwa lata za krzyknięcie „Niech żyje Dalajlama" - został ukarany za rozmowę ze Specjalnym Sprawozdawcą i opisanie tortur, którym go poddawano, brutalnym pobiciem i osadzeniem w karcerze.
Tybetańscy więźniowie są obecnie bardziej rozproszeni. W latach 1987-95 mieszkańcy TRA stanowili 91 procent (ponad 1 300 osób), a mieszkańcy prefektury lhaskiej aż 71 proc. wszystkich znanych więźniów politycznych. Spoza TRA pochodziło zaledwie dziewięć procent skazanych. W latach 1996-2001 proporcje te uległy zmianie. Mieszkańcy TRA stanowili 64 proc., Lhasy - 39 proc., a innych regionów - 36 proc. uwięzionych w tym okresie.
Na początku 2003 roku ponownie wzrósł statystyczny udział skazanych z TRA, trend ten odwróciły jednak liczne aresztowania w Sichuanie związane ze sprawą Tulku Tenzina Delka (imię świeckie A-ngag Taszi, chiń. A'an Zhaxi), popularnego nauczyciela buddyjskiego i działacza społecznego z Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej Kardze (chiń. Ganzi), oskarżonego o współudział w serii zamachów bombowych i 2 grudnia 2002 roku skazanego - za podżeganie do „separatyzmu" i „powodowanie wybuchów" - na karę śmierci w zawieszeniu na dwa lata. Mimo ostrych protestów społeczności międzynarodowej 26 stycznia 2003 roku sąd wyższej instancji wyrok ten utrzymał. Skazany wraz z nim Lobsang Dhondup (chiń. Lorang Denzhu) - były mnich i daleki powinowaty Tenzina Delka - został stracony tuż po rozprawie apelacyjnej lub, wedle wiarogodnych źródeł tybetańskich, jeszcze przed nią. Władze chińskie nie przedstawiły żadnych dowodów winy obu mężczyzn. Nie dopuszczono do nich wynajętych przez krewnych obrońców; Pekin utrzymuje, że reprezentowali ich inni adwokaci, do dziś nie udało się jednak ustalić ich nazwisk. Rządowe media i chińscy dyplomaci wielokrotnie informowali, że Tulku Tenzin Delek przestrzegał regulaminu więziennego, nie popełnił żadnego przestępstwa w okresie zawieszenia wykonania wyroku, a nawet okazywał „skruchę", mimo to 26 stycznia 2005 roku Wyższy Sąd Ludowy prowincji Sichuan wymierzył mu najsurowszą karę: dożywocie, choć obowiązujące w Chinach przepisy pozwalały na złagodzenie jej do 15 lat pozbawienia wolności.
Linki
- Bez kategorii
Dodaj komentarz